środa, 23 lipca 2014

Brasilia - my life at the Embassy

Życie w Australii płynie bardzo szybko, brakuje już czasu na relaks, dlatego moje posty zaczęłam pisać podczas lekcji angielskiego:) Dzisiaj robiliśmy powtórkę z czasów przeszłych, a topikiem zajęć było:  "life's regrets" czyli czego żałujemy w życiu.
Lubię takie przemyślenia, więc  wróciłam znowu myślami do tego co już udało mi się w moim krótkim życiu zrobić.
Przed każdym dłuższym wyjazdem mam pełno obaw. Czy nie będą to stracone pieniądze? Czas? Czy idę w dobrą stronę? Czy może powinnam skupić się na czymś innym?

Wróciłam myślami do Brazylii -  czyli ostatniego kraju do którego podróżowałam, miejsca, które nie było w żaden sposób wcześniej planowane. Propozycja wyjazdu padła od mojego ówczesnego Dyrektora w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, który dostał nominacje na Ambasadora w Brazylii. Podczas jednej z rozmów, jeszcze w Ministerstwie, Pan Ambasador zapytał jakie są moje życiowe plany. Odpowiedziałam, że marzę o karierze dyplomaty i o MSZ,  jednak po obronie pracy mgr planuję udać się w podróż dookoła świata począwszy od Australii, by zyskać międzynarodowe doświadczenie i podszkolić języki. Pan Ambasador szybko odparł, czemu nie zacznę od Brazylii? Odpowiedziałam, że przecież nie mówię po portugalsku. Jednak serce poderwało mi się do góry i jeszcze tego samego dnia sprawdziłam korepetytorów języka  portugalskiego, a następnego upewniłam się, czy propozycja Pana Ambasadora jest całkowicie poważna. Wydawało mi się to tak piękne, że aż niemożliwe.

Kilka miesięcy później po obronie i z elementarną wiedzą portugalskiego siedziałam cała podekscytowana w samolocie do Brazylii. Już na lotnisku w Sao Paulo napotkałam rzeczy, które w późniejszym czasie towarzyszyły mi na każdym kroku np. czekając na swój samolot pod jedną z bramek usłyszałam ( od jednego z pasażerów ), że samolot do Brasilii leci jednak z innego terminalu.  Kiedy próbowałam dowiedzieć się w informacji z którego, usłyszałam não falo inglês ( nie mówię po angielsku). Wtedy przekonałam się, dlaczego Pan Ambasador tak dopytywał, jak idzie mi portugalski. Znajomość języka angielskiego w tym kraju jest tak samo potrzebna jak znajomość polskiego czy chińskiego.

Na lotnisku w Brasilii czekała na mnie Ania z tabliczką Ambasady Polskiej. Ania odpowiedzialna była za sprawy ekonomiczno- polityczne. Poczułam się dziwnie gdy zobaczyłam podstawiony samochód z kierowcą. Dziwnie, jednak bardzo miło. Podczas krótkiej przeprawy z lotniska do mojego przyszłego miejsca pracy i mieszkania zobaczyłam, że nie jest to Brazylia jakiej się spodziewałam.

Mało kto wie, że stolicą Brazylii nie jest Rio a Brasilia, leżąca ponad 1000 km od wybrzeża w centrum Brazylii. Brasilię wybudowano w rekordowym tempie trzech i pół roku. Jest to miasto typowo administracyjne,  kształtem przypominające plan samolotu. Na osi dłuższej (wśród skrzydeł) usytuowane są   dzielnice mieszkaniowe. Wzdłuż osi krótszej (korpusu), zlokalizowano nieliczne budowle publiczne. Większość miasta stanowią jednak usytuowane w jego centralnej części Ambasady z całego świata, siedziba Parlamentu oraz Pałac Prezydencki. Betonowa kraina, brak chodników, jeden park, kilka centrów handlowych. To wszystko. 

Nie tracąc nadziei spytałam Anie, co można robić tu w wolnej chwili, odpowiedziała, że niewiele. Mieszkający tam urzędnicy, pracują w tygodniu by na weekend wyjechać do swoich domów za miastem. 
Nie zabrzmiało to dla mnie zbyt optymistycznie, ale szybko ułożyłam sobie w głowie priorytety po które tam przyjechałam. Już po pierwszym tygodniu zapisałam się na kontynuacje języka portugalskiego na Universidade do Brasila, gdzie chodziłam codziennie przed pracą. Poznałam tam ludzi z rodzin dyplomatów, którzy tak jak ja bez znajomości tego języka byli totalnie zagubieni w tym mieście. Pan Ambasador oraz reszta zespołu od pierwszego dnia mocno mnie zadaniowali. Wszyscy zadbali o to, bym ani przez chwilę się nie nudziła i wyniosła z mojego stażu jak najwięcej. I tak się stało. Po prawie 4 miesiącach mogę powiedzieć, że zebrałam więcej doświadczenia, pokory i przygód niż przez całe swoje dotychczasowe życie ( o czym napiszę w kolejnych postach). 
Zespół Ambasady stanowili Pan Ambasador czyli szef misji dyplomatycznej wraz ze swoją żoną. Pani Konsul Dorota, która była moją sąsiadką i która dużo nauczyła mnie na temat zdrowego żywienia. Marceli był drugą najważniejszą osobą, zaraz po Panu Ambasadorze, w czasie wyjazdu Pana Ambasadora pełnił funkcje charge d'affaires.Ania - sprawy ekonomiczno-polityczne, która współpracowała z Marcelim. Sylwek mąż Ani fachowiec w sprawach IT, pomagał również Dorocie w w sprawach konsularnych, oraz Karolina attache kulturalny. To na Karolinie spoczywała największa odpowiedzialność związana z m.in. organizacją licznych przyjęć w Ambasadzie. Ci  ludzie zostaną w moim sercu na zawsze. Udało mi się nawet polubić tę betonową futurystyczną architekturę modernistycznej Brasili, którą trafnie opisuje zdanie radzieckiego kosmonauty Jurija Gagarina, który odwiedził Brasilię w 1961 roku i stwierdził " Mam wrażenie, że wylądowałem na innej planecie, nie na ziemi".

Czy zatem żałuję czegoś w moim życiu do tej pory? Każdy dzień staram się przeżywać tak jakby był ostatnim, czerpać z niego jak najwięcej. Myślę, że jeśli się tak postępuje, przy okazji żyjąc w zgodzie z własnym sumieniem, nie można niczego żałować.
A to mój dotychczasowy dom - Ambasada RP w Brasilii :)

Ogród w Ambasadzie.



Taras Ambasady, na którym najczęściej odbywały się przyjęcia.

Moje miejsce pracy.



Polski dzień na Universidade do Brasilia.
Katedra i zarazem największą atrakcja tego miasta:) Ciekawe jednak było to, że została ona zaprojektowana w taki sposób, że szepcząc do ściany w jednym miejscu, druga osoba mogła bez problemu usłyszeć wszystko stojąc po drugiej stronie budowli. 



Nigdy nie przypuszczałam, że moim ulubionym miejscem w całym mieście będzie kościół. Mimo, że zdjęcie ( tym bardziej zrobione z telefonu ) tego nie dodaje, witraże kościoła Dom Bosco zaprojektowane zostały w taki sposób by człowiek czuł się tam jak w niebie. I bez wątpienia tak się czułam, za każdym razem gdy tam byłam. 
Karolina - w Ambasadzie odpowiedzialna za sprawy kulturalne. Najbardziej pracowita osoba jaką znam. Rzadko się zdarzało by z pracy wyszła przed 21.

Podobno największa wisząca flaga na świecie. Na żywo naprawdę robiła wrażenie. 
Siedziba Parlamentu, mieszcząca się w samym sercu Brasilii.






Jednak to za tym będę tęsknić najbardziej…:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz